Serce to jeden z narządów w klatce piersiowej, obok płuc i aorty, która dostarcza krew do całego ciała. Niestety,...
Dermedic Cicatopy preparat do ciała intensywnie natłuszczający 225 ml
Po zachłyśnięciu się przez ludzkość własnym rozwojem, powoli zaczynamy wracać na odpowiednie tory. Jesteśmy coraz bardziej świadomi chociażby tego co jemy i czym się smarujemy. Zwracamy uwagę na barwniki, konserwanty i inne dodatki. Wybieramy również naturalne kosmetyki bez zbędnej chemii.
Dermedic Cicatopy preparat do ciała intensywnie natłuszczający 225 ml
W końcu „jesteś tym, co jesz”. Rozumiemy też, że nie tylko o jedzenie chodzi. Do naszego organizmu prowadzi wiele dróg, a kolejną z nich są nasze płuca. Staramy się walczyć z zanieczyszczeniami i smogiem. Czas byśmy zaczęli też dbać o jeszcze jedne wrota do naszych ciał – naszą skórę. Jest to największy organ naszego organizmu i nie do końca jest jak ortalionowy płaszcz przeciwdeszczowy. Choć możemy sobie z tego nie zdawać sprawy, niektóre substancje przenikają przez skórę bez żadnego problemu. Inne mogą wnikać w określonych warunkach. Dlatego warto zadać sobie pytanie czy istnieją naturalne kosmetyki - ekologiczne, bez chemii, bezpieczne dla skóry
Te trzy substancje już od jakiegoś czasu pojawiają się w przestrzeni publicznej. I nie można powiedzieć, że jest to rozgłos pozytywny. Wiele się raczej mówi o szkodliwości tych produktów. Po co w takim razie w ogóle są dodawane do kosmetyków i czy rzeczywiście są szkodliwe? Czy naturalne kosmetyki również je zawierają?
Żeby dobrze zgłębić problem dodatków do dermokosmetyków szamponów, żeli pod prysznic, mydeł czy również płynów do naczyń musimy wiedzieć czym tak naprawdę jest bród. W znacznej części są to zanieczyszczenia tłuste. Z lekcji chemii wiemy natomiast, że tłuszcze nie mieszają się z wodą. Dlatego sam ciepły strumień z prysznica nie wystarczy. Do umycia ciała, czy włosów potrzebujemy czegoś, co pomoże nam zmieszać tłuszczowe zanieczyszczenia z wodą i je usunąć.
Do tego służą substancje powierzchniowo czynne. Stanowią one swoisty rzep, który z jednej strony łapie się wody, z drugiej tłuszczu i ułatwia ich połączenie. Tymi substancjami powierzchniowo czynnymi w wielu kosmetykach są właśnie SLS, SLES i ALS. Dlaczego akurat one? Bo są skuteczne w swoim działaniu, a jednocześnie bajecznie tanie w produkcji. Dzięki temu można niskim kosztem uzyskać produkt myjący. Jednak niekiedy można je spotkać również w kosmetykach typu kremy czy balsamy. Te nie mają za zadanie myć, więc co tam robią te związki? Ułatwiają połączenie ze sobą wszystkich składników produktu. Na pierwszym miejscu w składzie zapewne jest woda. Jednak by uzyskać właściwości nawilżające, konieczne jest dodanie czegoś o charakterze tłuszczowym. Bez substancji powierzchniowo czynnej nie byłoby to możliwe.
Niestety badania naukowe nie zawsze są dla tych związków przychylne. Wszystkie trzy powodują podrażnienie skóry. Niekiedy jest ono na tyle niewielkie, że go wręcz nie zauważamy, jednak z czasem prowadzi do rozwoju różnych chorób skóry.
Wiele mówiący jest fakt, że SLS (o największym potencjale drażniącym spośród tych substancji) jest stosowany w badaniach dermatologicznych albo do wywołania podrażnienia (które później próbuje się niwelować), albo jako punkt odniesienia stopnia podrażnienia dla innych związków. SLES i ALS są dużo łagodniejsze od SLS, jednak mimo wszystko również podrażniają. |
Dlaczego tak działają?
Paradoksalnie są ofiarami swojej własnej skuteczności. Skóra posiada warstwę ochronną – płaszcz lipidowy. Detergenty „zmywają” ją, pozostawiając powierzchnię ciała bez ochrony. Przez to skóra (w tym jej głębsze warstwy) jest podatna na silne przesuszenie i wpływ innych czynników drażniących.
Czy SLS, SLES i ALS podrażniają skórę? Tak. To nie ulega wątpliwości. Jednak nie jest aż tak źle, jak opisują to niektóre portale o zdrowiu i urodzie. Niekiedy twierdzą one, że substancje te mogą powodować utratę włosów, kumulację w organizmie i działają kancerogennie. Badania naukowe potwierdzają, że nie są one obojętne dla włosów, jednak nic nie wskazuje na to, by skutkowały ich utratą. Warto unikać produktów, które zawierają powyżej 1% SLS, choć ciężko jest niekiedy ustalić procentowy udział składników w produkcie. Odnośnie przenikania przez skórę i dostawania się do kriwoobiegu – takie twierdzenie jest pewnym wyolbrzymieniem.Owszem SLS jest na tyle małą cząsteczką, że bez problemu przenika w głąb skóry i nawet dostaje się do krwi. Jednak znaczna większość pozostaje na lub w skórze (później zostaje usunięty razem z naskórkiem), a to co dostanie się do środka jest szybko metabolizowane i usuwane (głównie z moczem). Podobnie ma się sprawa z ewentualnym zwiększaniem przez te związki ryzyka rozwoju nowotworu. Część badań in vitro wykazało taką zależność, lecz szybko udało się ustalić o co chodzi. Niekiedy SLS jest zanieczyszczony kancerogennymi dioksynami i to one są rzeczywiście szkodliwe. Naturalne kosmetyki nie powinny jednak zawierać tego typu toksyn. Niemniej w tej kwestii pozostaje nam zaufanie do producenta.
SLS uszkadza hydrolipidową barierę naskórkową, prowadząc do nasilonej utraty wody, napinania skóry i wysuszenia. Poza tym upośledza wydzielanie potu i łoju. Już przy stężeniach mniejszych niż 0,5%, powoduje podrażnienie skóry, szczególnie alergicznej i wrażliwej, prowadząc do świądu, wyprysku kontaktowego oraz egzemy.
Podsumowując: SLS, SLES i ALS nie są obojętne dla naszej skóry. Jeśli po zastosowaniu dermokosmetyków do pielęgnacji ciała z tymi związkami skóra jest przesuszona lub wręcz podrażniona – wtedy warto poszukać alternatywy. Produktów z tymi związkami powinny również unikać osoby posiadające różne problemy skórne. Jeśli jednak czyjaś skóra po kontakcie z tymi substancjami jest w idealnym stanie – wtedy nie ma przeciwwskazań. W końcu kosmetyki tego typu mają jedną ogromną zaletę – są tanie. Choć pytanie czy na zdrowiu skóry warto oszczędzać.
Kosmetyki to jednak w większości woda. A jak wiadomo woda oznacza życie. Jednak wcale nie chcemy, by w naszych kremach czy żelach rozwijały się drobnoustroje. Dlatego wszystkie kosmetyki, które nie są w pełni olejowe muszą zawierać konserwanty. Bez nich termin przydatności produktu po otwarciu skracałby się do zaledwie kilku dni. Tego nie chcemy. Jednak wiele konserwantów budzi kontrowersje. Jednymi z nich jest grupa związków nazywanych Parabenami. Substancje te spotykają się z niemniejszą krytyką, co wspomniane nieco wcześniej SLS. Czy słusznie?
W chwili obecnej nie ma dowodów naukowych, by parabeny miały niekorzystny wpływ na zdrowie. ALE! Jak zawsze musi ono być. Substancje te mają pewien potencjał do alergizowania. Nie jest on duży, jednak spośród chemikaliów, które można spotkać w kosmetykach, jeden z największych. W związku z tym może prowadzić do pojawienia się różnych problemów dermatologicznych, a przy długotrwałym stosowaniu przez osobę, którą uczulają – nawet do atopowego zapalenia skóry. Ponadto stwierdzono, że przenika przez skórę i może się kumulować w tkance tłuszczowej. Niekoniecznie ma to jakiekolwiek znaczenie (szczególnie biorąc pod uwagę ich zawartość w produktach), jednak nie można z całą pewnością powiedzieć, że nie ma to wpływu. Udowodniono również, że parabeny działają trochę jak hormony żeńskie, co może zaburzać gospodarkę całego organizmu. Ponownie – możliwe, że skala zjawiska jest tak mała, że nie ma się czym przejmować.
Co można napisać na pewno, to że są bardzo dobrze przebadane i nawet jeśli jeszcze nie wiemy o nich wszystkiego - jesteśmy bardzo blisko. O wielu alternatywach nie można tego powiedzieć. |
Podsumowując, podobnie jak w przypadku SLS – osoby, które mają wrażliwą skórę, są alergikami, lub zauważą u siebie podrażnienie czy zaczerwienienie po zastosowaniu dermokosmetyku do pielęgnacji twarzy z parabenami – powinny zmienić stosowany produkt. Pozostałe osoby, mogą poszukać zdrowszych alternatyw, jeśli chcą mieć pewność co do wpływu na zdrowie, jednak nie ma przeciwwskazań do stosowania parabenów.
Oczywiście! Aloesowy żel pod prysznic jednego z producentów naturalnych kosmetyków jako detergentu (zamiast SLS, SLES lub ALS) używa enigmatycznie nazywającego się związku „Sodium C14-16 Olefin Sulfonate”, który jest dużo łagodniejszy. W dodatku jeszcze obniżając jego działanie na skórę dodatkami. Jako konserwantu z kolei użyto w tym kosmetyku benzoesanu sodu, który jest obecnie uważany za w pełni bezpieczny i naturalny. To ostatnie jest tu szczególnie ważne. Bo w składzie tego żelu ciężko jest doszukać się związków które nie byłyby pochodzenia naturalnego (dokładnie to tylko 2 składniki nie są naturalne).