
Serce to jeden z narządów w klatce piersiowej, obok płuc i aorty, która dostarcza krew do całego ciała. Niestety,...
Skąd my to znamy! Lekki katarek, temperatura ciała wyższa o 0,2 stopnia i od razu pojawia się refleksja nad życiem, potrzeba uporządkowania spraw, sporządzenia testamentu… bo to w końcu męska grypa.Jak głęboko zakorzeniony jest ten stereotyp, chyba nie muszę pisać. Posiada on nawet swoją definicję w Słowniku Oksfordzkim – „Męska grypa - przeziębienie albo podobne pomniejsze dolegliwości doświadczane przez mężczyznę, który wyolbrzymia objawy tej choroby.” Nie ma chyba kobiety, która nie patrzy z pożaleniem na swojego partnera, wytykając mu, że z byle przeziębieniem musi kłaść się do łóżka. A ona przecież znosiła nawet gorsze infekcje! A wszyscy jesteśmy ludźmi. Jesteśmy tacy sami.
Z tego artykułu dowiesz się: |
Okazuje się (nie po raz pierwszy), że jednak nie do końca. Na szczęście, wśród naukowców są mężczyźni i znalazł się taki, który postanowił poszukać odpowiedniego alibi. Kanadyjski lekarz Kyle Sue zbadał temat i wszystko wskazuje na to, że męska grypa to realnie występujące zjawisko. Wszystko tłumaczy biologia. A dokładniej układ immunologiczny i fakt, że jednym z systemów regulujących naszą odporność są hormony płciowe. Potwierdzają to badania przeprowadzone zarówno na zwierzętach, jak i na komórkach ludzkich in vitro oraz obserwacje prowadzone bezpośrednio u ludzi.
Samice myszy zarażone dokładnie takim samym patogenem co samce, przechodzą infekcję dużo łagodniej. Od tej obserwacji rozpoczęto poszukiwania przyczyny tego zjawiska. W tym celu wyizolowano komórki nabłonka ludzkiego nosa. Podzielono je na dwie grupy i wystawiono na działanie wirusa grypy. To, co sprawdzano, to jaki wpływ będzie miało dodanie do jednej z prób bardzo żeńskiego hormonu – estradiolu. Wyniki były jednoznaczne. Komórki nabłonka bogate w ten hormon zawierały zdecydowanie mniej wirusa, niż te – nazwijmy je – męskie.
Jednak to było sztucznie przeprowadzone badanie. Kolejnym krokiem było wyizolowanie komórek od różnych, zdrowych osób. Tym razem pogrupowano je według płci i wieku. W ten sposób sprawdzono nie tylko, czy wystąpi różnica w reakcji na patogen, pomiędzy komórkami żeńskimi i męskimi, ale również jak zachowają się komórki żeńskie po menopauzie. Wszystkie komórki zakażono wirusem odpowiedzialnym za zwykłe przeziębienie. Komórki żeńskie (ale tylko te przed menopauzą) wykazały bardzo silną odpowiedź obronną. Pozostałe (czyli męskie i żeńskie pomenopauzalne poddały się praktycznie bez walki. I tu przyszedł czas na wyciąganie wniosków. Co wspólnego mają komórki męskie i żeńskie kobiet po menopauzie, że zareagowały na wirusa tak samo? Brak żeńskich hormonów.
A więc "męska grypa" nie powinna być powodem do śmiechu? Potwierdzają to również obserwacje na całych organizmach. Naukowcy pochylili się między innymi nad danymi zebranymi w latach 2004-2010 w Hong Kongu. Liczba przyjęć do szpitala z powodu grypy (tej prawdziwej) była zdecydowanie większa wśród dorosłych mężczyzn. Koniecznie należy zwrócić uwagę na fakt, że dysproporcja dotyczyła dorosłych mężczyzn. Chłopcy w wieku przed dojrzewaniem nie produkują tak dużo testosteronu. A to jest kolejna cegiełka niezbędna do zbudowania pełnego obrazu zjawiska „męskiej grypy”. Żeby zrozumieć wpływ tego hormonu, na odporność sprawdzono, jak obie płcie reagują na szczepionki.
Zauważono dzięki temu, że organizmy kobiet znacznie lepiej reagują na szczepienie przeciwko grypie i u nich ma ono zdecydowanie większą skuteczność. Natomiast mężczyźni z wysokim poziomem testosteronu reagują dużo gorzej, co wskazuje na to, że ten męski hormon działa jako immunosupresant (obniża odporność). A to wszystko pozwala wyciągnąć jeden wniosek – „męska grypa” istnieje i mężczyźni rzeczywiście mogą gorzej znosić podobne infekcje. Mało tego – pisząc nieco żartobliwie – im bardziej męski mężczyzna, tym mocniej uderzy w niego choroba!
Zostawmy na moment naukowe fakty i zastanówmy się, z czego to wszystko wynika. Uprzedzam, to co teraz napiszę, to jedynie domysły. Taka rozbieżność w reakcjach organizmów na proste infekcje może wynikać z różnych potrzeb ewolucyjnych mężczyzn i kobiet.
! | Celem osobnika męskiego, w czasach kiedy dobór naturalny nadal działał bez przeszkód, było zdobycie partnerki i zapewnienie jej pożywienia. Wymusza to konieczność przesunięcia znacznych ilości zasobów organizmu na sprawność i aktywność fizyczną. Polowanie na zwierzynę czy uciekanie przed nią jest bardzo energochłonne i to tego typu zadania definiowały mężczyznę. |
Musiał więc na czymś „przyoszczędzić”. Odpowiedni balans - wystarczająco skuteczna odporność, by przeżyć, plus wysoka sprawność – dawały większą szansę na przekazanie genów następnemu pokoleniu. Z kolei kobiety za główne zadanie obrały wydanie na świat potomstwa i wychowanie go. W tym celu bardzo ważna jest odporność. Chorowanie obniża możliwość urodzenia, w dodatku zwiększa ryzyko przeniesienia infekcji na dziecko. Czyli bardziej opłacalne z punktu widzenia genetycznego było posiadanie silniejszej odporności. Dlatego następnym razem, gdy mężczyzna będzie chorował i na domiar złego wykazywał objawy męskiej grypy, może warto jednak bardziej mu współczuć? On rzeczywiście ma większe ryzyko śmierci!