
Serce to jeden z narządów w klatce piersiowej, obok płuc i aorty, która dostarcza krew do całego ciała. Niestety,...
Dla osób, które są podatne na sugestie, oglądanie bloków reklamowych zimą może być prawdziwą katorgą. Królują wtedy materiały firma farmaceutycznych, które próbują nas przekonać, że ich preparat z każdego zrobi twardziela, niewrażliwego na cieknący nos, duszący kaszel i rozkładającą gorączkę. Niektóre tworzą wręcz szkodliwy obraz, sugerując możliwość bezproblemowej pracy w czasie choroby. My natomiast kiedy dopada nas choroba zastanawiamy się co nas dopadło - grypa czy przeziębienie. Jak je odróżnić?
Czy leki na przeziębienie i grypę rzeczywiście tak działają? Czy wybrać produkt na przeziębienie czy grypę? Jak leczyć grypę i przeziębienie? Już śpieszymy z odpowiedziami.
Zacznijmy od ustalenia jak w ogóle odróżnić od siebie przeziębienie i grypę.
Sprawa generalnie jest dość prosta.
W dużym uogólnieniu objawy grypy są kilkukrotnym spotęgowaniem przeziębienia.
I słowo „wita” nie jest tu użyte przypadkowo. Podczas gdy przeziębienie rozwija się w ciągu 1-2 dni, grypa atakuje nagle.
Z pełnego zdrowia do pełnoobjawowej grypy stan może pogorszyć się w ciągu zaledwie kilku godzin. Bez ostrzeżenia. I taka silna zmiana wpływa również mocno na samopoczucie.
Przeziębienie rzadko zmusza nas do zaprzestania pracy czy nauki (a to jest błąd!). W końcu to tylko delikatny katar, drapanie w gardle i pojedyncze kaszlnięcia.
Grypa „nie wybacza”. Bardzo rzadko samopoczucie w czasie tej choroby pozwala na realizację zawodową. Ba! Często uniemożliwia wykonywanie nawet podstawowych, codziennych czynności.
Wszystko przez uogólniony ból. To jest to tzw. „łamanie w kościach”. Przy przeziębieniu, jakieś takie złe samopoczucie i osłabienie, też się pojawia. Ale właśnie! To jest osłabienie. Efekt stanu zapalnego i wzrostu temperatury.
Wspominaliśmy coś o katarze? W tym przypadku to przeziębienie ma przewagę. Przy niej może wręcz „ciec” z nosa.
Wodnisty, trudny do opanowania katar jest typowy dla przeziębienia, ale bardzo rzadko pojawia się przy grypie. Natomiast kaszel to powrót do standardowego zestawienia. Przeziębienie może wywołać taki objaw, ale grypa wywołuje duszący, ciężki, suchy kaszel, który często jest oporny na działanie leków na kaszel.
No i na koniec czas trwania.
Przeziębienie to zwykle tydzień. Choć po około 3 dniach objawy zaczynają stopniowo słabnąć. Tyle czasu zajmuje naszemu układowi odpornościowemu nauczenie się nowego wirusa i wytworzenia ściśle dobranego arsenału obronnego. Pozostałe 4 dni z tygodnia choroby to już zwalczanie przeciwnika. Natomiast grypa jest sprytniejsza. Owszem, widać podobieństwo. Również po 3 dniach zaczynamy powoli wygrywać z wirusem, jednak objawy utrzymują się dłużej. Często dopiero po pełnym tygodniu zaczynamy odczuwać, że powoli wracamy do sprawności. Jednak organizm jest mocno osłabiony i nawet dodatkowy tydzień (niekiedy dwa) może potrwać powrót do stanu pełnego wyzdrowienia.
Tak jak objawy i przebieg różnią się od siebie głównie intensywnością, tak samo można takie ogólne stwierdzenie przyłożyć do leczenia.
Nadal nie wynaleziono skutecznego i wartego stosowania u każdego chorego, leku przeciwwirusowego, który mógłby pomóc wyleczyć czy to przeziębienie czy grypę. Te choroby trzeba po prostu przetrwać, a o ewentualnym leczeniu przeciwwirusowym powinien zadecydować lekarz (wdraża się je niekiedy w przypadku grypy, w grupach podwyższonego ryzyka powikłaniami).
Dlatego czy to grypa czy przeziębienie, najlepszym co możemy zrobić, jest położenie się do łóżka. Może nam w tym towarzyszyć ciepła herbata i to w zasadzie wszystko, co jest konieczne, żeby wyleczyć chorobę. Oczywiście żyjemy w XXI wieku i możemy zrobić coś więcej – łagodzić objawy.
Tak jest – ŁAGODZIĆ OBJAWY, a nie LECZYĆ. Takie postępowanie nie wpływa na skrócenie czasu trwania choroby, a jedynie ułatwia przetrwanie.
Sezon zachorowań w sezonie 2022/2023 był wyjątkowy. Po okresie izolacji w czasie pandemii COVID-19 staliśmy się tzw. epidemii wyrównawczej. Licząc od początku września do końca 2022 r. liczba potwierdzonych zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę było już 2,4 mln!
Postępowanie w takim przypadku ogranicza się do preparatów działających stricte objawowo.
Jednak nie jest to najlepsze, co możemy zrobić. Wzrost temperatury ciała nie jest po nic – im cieplej tym lepiej funkcjonuje układ odpornościowy. Nasze komórki po prostu radzą sobie lepiej. Dlatego zaleca się NIE zwalczać stanu podgorączkowego, czyli temperatury ciała do 38 stopni Celsjusza. Owszem, sprawia ona, że czujemy się zdecydowanie gorzej, jednak nie jest niebezpieczna dla zdrowia i przyśpiesza zwalczanie wirusów. Co prawda efekt raczej nie będzie polegał na skróceniu czasu chorowania (no może uda się skrócić je o 1 dzień) ale przyśpieszy moment, w którym objawy zaczynają ustępować i (co najważniejsze) zmniejszy ryzyko powikłań. Stan podgorączkowy z reguły dotyczy wyłącznie przeziębienia, w przypadku objawowej grypy najczęściej konieczne jest jednak podanie odpowiednich leków.
Napisaliśmy – „objawowej grypy”? Tak!
Nawet do 50% infekcji wirusem grypy przebiega zupełnie bezobjawowo. Chory organizm jest wtedy wyłącznie rezerwuarem tego patogenu i źródłem infekcji u innych. |
Liczba wariantów kombinacji objawów i mnogość substancji leczniczych sprawia, że trochę nie ma to sensu.
Zdecydowanie najlepiej jest udać się do apteki i poprosić farmaceutę by sam dobrał dla nas odpowiedni zestaw leków.
I co najważniejsze! Naprawdę WARTO udać się do lekarza. Nawet jeśli to zwykłe przeziębienie i objawy łatwo jest złagodzić prawie do zera to ryzyko zarażenia innych nie jest warte NIE brania zwolnienia!
A to zjawisko – praca mimo choroby – dorobiło się nawet swojej nazwy – jest to Prezenteizm. I choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, pozytywnym zjawiskiem dla pracodawców, to nie do końca tak jest. Ale jak to? Przecież pracownik jest tak oddany i zaangażowany, że pracuje mimo nienajlepszego samopoczucia. W dodatku, gdyby wziął „L4” to, nie wykonałby swojej pracy w ogóle! Same plusy?
Specjaliści od ekonomii, farmakoekonomii i ekonomii zdrowia są nieco innego zdania. Prezenteizm jest złym zjawiskiem. Osoba pracująca w czasie choroby jest nieefektywna. Jej praca wykonana jest na niższym poziomie, a co najgorsze taki pracownik zaraża współpracowników. I wielu osobom pewnie od razu w podświadomości zapali się lampka „udowodnij”. Nie jest to łatwe, ale naukowcy postanowili oszacować ile to kosztuje.
W Polsce takich badań do tej pory było niewiele, szczególnie takich, które skupiałyby się na tak błahym zjawiskiem jak przeziębienia, jednak mamy pewne informacje. Jedno z badań dotyczyło nieefektywnej obecności w pracy z powodu raka. Choć choroba jest dużo poważniejsza, to w przypadku chorych aktywnych zawodowo, można przyjąć, że gorsze samopoczucie (na przykład w wyniki chemioterapii) może dawać podobny spadek efektywności. Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie obliczyli, że koszt utraconej produktywności, w skali JEDNEGO ROKU, wynosił prawie 2 miliardy zł. W USA, praca w czasie samej tylko grypy to koszt ponad 2 miliardów zł. Wnioski są jednoznaczne. Dużo taniej, dla gospodarki jest podejmować działania profilaktyczne, w celu zapobiegania chorobom. A najprostszą profilaktyką przeziębienia i grypy, jest zmniejszenie ryzyka zarażenia. A to można osiągnąć poprzez nieobecność osób chorych.
Jeśli dbanie o dobro pracodawcy kogoś nie przekonuje (w co nie wątpię) może bardziej przekonujące będą ewentualne następstwa zaniedbania swojej choroby. Grypa (ale również i zwykłe przeziębienie) może prowadzić do powikłań. I to jest największe zagrożenie. W przypadku grypy ryzyko jest dość wysokie. Według statystyk nawet 10% osób dorosłych i 30% dzieci doświadcza powikłań pogrypowych, a te w około 1% przypadków doprowadzają do śmierci (czyli około 1 osoba na 1000 chorujących na grypę umiera). Pacjenci, którzy przeżyją powikłania, często doświadczają stałego uszczerbku na zdrowiu, w postaci na przykład uszkodzeń zastawek serca. Takie osoby, są do końca życia niepełnosprawne.
Wśród najczęstszych powikłań można wymienić:
Warto? Czy lepiej przeleżeć?
Zacznijmy może od przeziębienia. Jest to najłagodniejsza z porównywanych chorób i właśnie tak można ją odróżnić. Jej objawy nie są szczególnie intensywne i rozwijają się powoli. Najczęściej zaczyna się od ogólnego zmęczenia i rozbicia. Często przypisujemy to raczej ciężkiemu dniowi w pracy, ale następnego dnia już od rana jesteśmy zmęczeni. Po jednym/dwóch dniach pojawia się katar. Ponownie nic nadzwyczajnego, zwykłe krople sobie poradzą. Po chwili dochodzi ból gardła, kaszel i stan podgorączkowy. W pełni rozwinięte przeziębienie nie powoduje z reguły wyższej gorączki niż 39oC, a zdecydowanie najczęściej nie przekracza nawet 38.
Oczywiście jak każdą infekcję, najlepszym rozwiązaniem jest „wyleżenie” takiej infekcji. Nie warto próbować imponować szefowi zaciekłością i w takim stanie pracować. Wydajność i tak drastycznie spada u osoby przeziębionej, a przy okazji jest to świetna sposobność dla wirusów na przeniesienie się na współpracowników.
Jako, że przeziębienie to infekcja wirusowa, nie ma tu żadnego powodu do stosowania antybiotyków. W zasadzie mogą one wręcz pogorszyć nasz stan, gdyż zabijają pożyteczną florę przewodu pokarmowego, która wspomaga nasz układ odpornościowy. Jedynymi lekami mogącymi skrócić taką infekcje są leki przeciwwirusowe, jednak trzeba je podać na samym początku infekcji. Dlatego najczęściej rozwiązaniem jest przeczekanie w łóżku i łagodzenie objawów.
Grypa również jest infekcją wirusową, jednak dużo poważniejszą niż przeziębienie. I tak też się zachowuje. Choroba zaczyna się nagle. Pełne objawy rozwijają się nawet w jeden dzień. Gorączka dochodzi do 40oC. Może pojawić się kaszel. Może pojawić się katar. Na pewno pojawi się osłabienie. O grypie mówi się, że nie da się jej „przechodzić”.
Nawet najwytrwalsze osoby zmusi do pozostania w domu. I to nawet na kilka dni! Jako że przyczyną są tu wirusy, to w zasadzie nie ma swoistego leczenia. Pozostaje łagodzenie objawów. Warto się jednak zaszczepić, gdyż nawet jeśli choroba wystąpi, to jej przebieg jest dużo łagodniejszy. Maleje również ryzyko powikłań, a to właśnie one są najgroźniejsze! |
Istnieje jedna cecha, która potrafi szybko odrzucić anginę z grona podejrzanych. Jest nią wiek. Najczęściej chorują dzieci i młodzież, a po 25 roku życia, tego typu infekcje zdarzają się sporadycznie. Angina jest to bakteryjna infekcja migdałków podniebiennych i objawami przypomina przeziębienie. Jednak pojawiająca się stopniowo gorączka nie zatrzymuje się na 39 stopniu a dochodzi do 40.
Występujący również ból gardła jest dużo intensywniejszy. Już w przeziębieniu mogą wystąpić trudności w przełykaniu, ale przy anginie ból jest dużo ostrzejszy i nawet przyjmowanie płynów staje się nieprzyjemnym przeżyciem. W przypadku tej choroby nie ma niestety innej możliwości niż wizyta u lekarza i recepta na antybiotyk. Infekcję bakteryjną dużo trudniej jest zwalczyć organizmowi bez pomocy. Na szczęście od rozpoczęcia leczenia potrzeba góra 4 dni do cofnięcia objawów.
To teraz wszystko jest już jasne! Kilka objawów i już wiesz, czy czas udać się do lekarza. A jeśli nadal będą jakieś wątpliwości – zawsze można zapytać farmaceutę!